Stoję przy linii, tapiceruję podnóżki. Kolega zagaduje mnie o coś.
Pytam: "Co mówiłeś, możesz powtórzyć?".
To dość częste, szczególnie gdy rozmowa odbywa się po angielsku, ale nie tylko wtedy.
Tym razem naszła mnie refleksja, takie poetyckie skojarzenie:
Mieszkam w wielkim domu, gdzieś głęboko zaszyty za dziesiątkami drzwi, korytarzy, schodów. Gdy ktoś dzwoni do moich drzwi mam do pokonania ogromną odległość i czasem nie zdążam.
Prawie od razu przywiodło mi to na myśl piosenkę "Wieża radości, wieża samotności" zespołu Sztywny Pal Azji:
Mieszkam w wysokiej wieży otoczonej fosą
Mam parasol, który chroni mnie przed nocą
Oddycham głęboko, stawiam piedestały
Jutro będę duży, dzisiaj jestem mały
Stawiam świat na głowie do góry nogami
Na odwrót i wspak bawię się słowami
Na białym czarnym kreślę jakieś plamy
Jutro będę duży, dzisiaj jestem mały
Mieszkam w wysokiej wieży, ona mnie obroni
Nie walczę już z nikim, nie walczę już o nic
Palą się na stosie moje ideały
Jutro będę duży, dzisiaj jestem mały
Stawiam świat na głowie do góry nogami
Na odwrót i wspak bawię się słowami
Na białym czarnym kreślę jakieś plamy
Jutro będę duży, dzisiaj jestem mały
Czy coś takiego miał autor na sercu? Bo raczej nie na myśli.
Nasuwa mi się kolejna myśl:
Bogacz w wielkim domu. Dom jak muzeum, pełen eksponatów. Świątynia przeszłości. Księgi przeglądane w kółko, polerowane zbroje i sztylety, odkurzane dzbany. Przymierzane łańcuchy i zwierciadła.
Wielki majątek do sprzedania, do rozdania ubogim. Jedyna droga by zyskać prawdziwy skarb.
Zamienić to na mały domek z jedną izbą i zawsze niedomkniętymi drziami.